Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich». Tych kilka zdań z Ewangelii św. Jana [17, 20-26] zwanych jest wielką modlitwą arcykapłańską Jezusa Chrystusa w czasie Ostatniej Wieczerzy, tuż przed męką.
Wiadomo, że człowiek, który jest przekonany o tym, że w niedługim czasie jego życie się skończy i kiedy jeszcze ma okazję żeby powiedzieć swoje ostatnie słowo, wtedy nie stara się wybierać jakiejś specjalnej formy swego przemówienia, ale chce powiedzieć to, co mu naprawdę leży na sercu, to co jest dla niego istotne, najważniejsze. Jezus Chrystus w momencie swojej modlitwy arcykapłańskiej, zwrócił na jeden fakt uwagę – aby Jego uczniowie stanowili jedno. Tę właśnie modlitwę Jezusa Chrystusa słyszymy już od dwóch tysięcy lat. Znamy drogi i pomoce, które nas prowadzą ku tej właśnie jedności. Na tę jedność, jak pamiętam, był zawsze bardzo również wyczulony ks. Prałat Marszałek. Bardzo przeżywał wszelkie rozdarcia, bo to były czasy systemu komunistycznego, gdzie władza próbowała skłócić księży między sobą, nastawić jednego przeciw drugiemu. On to wszystko zawsze przeżywał – nie mówiąc już o tym, jak bardzo starał się, by była jedność w parafii, a wiemy, że o to nie jest tak łatwe. Jakie są te znaki i te drogi, które prowadzą do jedności?
Pierwszy i jeden z najważniejszych znaków, to chrzest święty, bo przez ten sakrament jesteśmy wszczepieni w Chrystusa. On jest winnym krzewem – a my jego latoroślami. On jest Głową Kościoła – my Jego członkami. On jest Pasterzem – my owcami Jego pastwiska. Chrześcijanin – to człowiek ochrzczony – to człowiek Chrystusa – „Nie wyście mnie wybrali, ale ja was wybrałem. Nie będę was nazywał sługami, ale przyjaciółmi”.
Być wybranym przez Boga, to naprawdę niezwykłe. Nie rozumiem dobrze co to znaczy naprawdę być wybranym, być po prostu przyjacielem Boga – to coś, co tak jest trudno pojąć i zrozumieć. Tę prawdę zaś Ks. Prałat bardzo przeżywał. Nie mógł często zrozumieć, że wielu ludzi, którym wydawało się, iż są wiernymi, uczciwymi chrześcijanami, gdzieś jednak szukali innych ścieżek. Jak przeżywał odejście do sekt, a więc to centrum grzechu.
Następnym znakiem i cechą naszej jedności jest wiara. Pierwszym Kościołem byli właśnie ci ludzie, którzy uwierzyli Jezusowi Chrystusowi, którzy patrzyli na Jego znaki, na Jego cuda, słuchali Jego nauki i właśnie po Jego zmartwychwstaniu zaczęli tworzyć grupy, komuny, wspólnoty i uwierzyli Jezusowi Chrystusowi. Autentycznymi świadkami byli przede wszystkim apostołowie.
Św. Maciej to ten, który zastąpił Judasza zdrajcę. W Dziejach Apostolskich czytamy, jak św. Piotr modli się, by Pan wyznaczył kogoś do ich grona. Postawił tylko dwa warunki: ma to być świadek – ten, który widział zmartwychwstałego Chrystusa i słuchał Jego nauki. Tylko taki ktoś może świadczyć dalej, tylko komuś takiemu ludzie mogli uwierzyć wtedy i później przez pokolenia, aż do dnia dzisiejszego. Dzięki takim ludziom jak apostołowie wierni złączeni duchem Chrystusowym gromadzili się na modlitwie, na łamaniu chleba – tak jak my się gromadzimy dziś. Nie mówili: jestem Piotra, ja jestem Pawła, a ja Apollosa, a ja jeszcze innego apostoła, np. Macieja, ale wszyscy mówili jednym głosem – jesteśmy Chrystusowi.
Ks. Prałat bardzo starał się o to, aby ludzie byli autentycznej wiary. W swoich kazaniach, niekiedy może aż do znudzenia, mówił o tym. Pamiętam, że niektórzy parafianie powiadali: ks. Proboszcz do znudzenia mówi ciągle jedno i to samo. Ale to nie chodziło o to, że to było ciągle jedno i to samo, chodziło o przekonanie. Wtedy były to czasy kiedy mocno atakowano wiarę, wyśmiewano Kościół. Posługiwano się bardzo prymitywną argumentacją, która dzisiaj jest nie do powtórzenia. My jesteśmy właśnie wyznawcami tej wiary – wyznajemy tę samą wiarę apostołów.
To jest właśnie kolejny znak naszej jedności. Dalej – jeden jest Pan – a więc nie ma innego, jak tylko Pan nasz Jezus Chrystus. On jest początkiem i końcem. On jest Alfą i Omegą. Jego jest czas i Jego jest panowanie. On jest pierworodnym wszelkiego stworzenia. On wszystkich nas odkupił – i to za bardzo wysoką cenę – za cenę swojej krwi. Za cenę swojej męki – nie za złoto i srebro – wartości przemijające. I właśnie każdy z nas, każdy z nas zda sprawę z czynów swoich – tych dobrych i złych. Trzeba więc wyznać, że Jezus Chrystus jest Panem i moim Bogiem – to nie jest hasło, ale to jest moje życie. I dalej w tym znaku naszej jedności – jedną mamy Matkę. W miesiącu maju szczególnie nam się ta prawda przypomina. I litania śpiewana przy krzyżach, przydrożnych kapliczkach, śpiew ptaków, modlitwa lasów, łąki majowe. Chrystus również, umierając na krzyżu, dał nam swoją Matkę: „Synu oto Matka twoja – Matko oto Syn Twój” I Ona jest właśnie Matką naszej wiary. Ona jest przecież Matką naszej nadziei. Ona jest Matką naszego powołania. Ona jest Matką naszych paciorków różańcowych. Ona jest Matką naszej drogi krzyżowej – właśnie Ona jest naszą Matką. Jakże i ta sprawa – nabożeństwa Maryjnego – leżała na sercu Ks. Prałatowi. Za Niego zostało wprowadzone to nabożeństwo do Matki Bożej Nieustającej Pomocy.
Dlaczego zatem jesteśmy tak rozdarci, skoro mamy tyle wspólnych spraw, skoro mamy wytyczoną drogę prowadzącą ku jedności. Przecież widzimy i prawosławie, i protestantyzm, i katolicyzm, a zastanawiamy się którzy są Chrystusowi? A kto jest naszym Panem? Jedni powiadają: my mamy najstarszą tradycję, inni: My mamy słowo Boże, jeszcze inni my mamy Piotra. Czy to wszystko nie jest przewrotne plemię, które szuka cudu? I modlą się, aby Chrystus ich zjednoczył? Czy Chrystus ich podzielił? Czy jeszcze raz ma Chrystus umrzeć za nas? To grzech nas podzielił. Trzeba się właśnie za to Bogu i ludziom wyspowiadać. Myśmy to już zrobili. Zrobił to już Papież Jan Paweł II w okresie Wielkiego Postu, a później Prymas w Warszawie.
Rozdarta jest również nasza ludzka rodzina. Bo ludzie współcześni są pyszni, budowniczowie wieży Babel, zakuci w żelazo, wydzierają sobie gwiazdy z rąk. Każdy z nich chce być pierwszy na którejś tam gwieździe. Poplątały się nam języki, skamieniały nam serca. To są wszystko grzechy. To grzech przecież wszystko podzielił. Chyba straciliśmy wiarę w Boga, wiarę w człowieka, bo skamieniało nam serce. A tu świat woła o chleb, o powietrze, o trochę czystej wody.
I wreszcie – jesteśmy rozdarci w naszej ojczyźnie, ludzie, którzy mówią tym samym językiem, ludzie, którzy jedzą chleb tej samej ziemi. Patrzmy jakie spustoszenie potrafi robić grzech. Jesteśmy dziećmi jednej matki, a nie rozumiemy swojego języka. Brak nam wzajemnego poszanowania i miłości społecznej, przez tysiąc lat, uczyła nas chrześcijańska matka – Polska, a wielu z nas zaciska pięści. Uczyła nas szlachetnych cnót – a teraz nie wiemy, w którym kierunku należy iść? Jeśli jeszcze słyszysz modlitwę Chrystusa i prośbę Matki – abyśmy byli jedno – dlaczego zabijasz z nienawiści swego brata. Nie zaznasz spokoju. Będziesz się tułał po świecie, bo krew twojego brata będzie cię prześladować. I nie będziemy w jedności dopóty, dopóki się nie wyspowiadamy przed Bogiem, przed naszą matką – ojczyzną. Dopóki sobie nie podamy rąk i nie podzielimy się chlebem tak, jak opłatkiem w Wigilię Bożego Narodzenia i nie obdarzymy się pokojem i miłością. Bo przecież to nic innego tylko grzechy splamiły naszą ojczyznę.
W rodzinach i sumieniach też jesteśmy rozdarci, a to chyba Ks. Prałatowi szczególnie leżało na sercu. W wielu rodzinach naszych złamano przysięgę złożoną Bogu – a ty mówisz, że jesteś postępowa. Miliony dzieci pochowałaś, jako zabójczyni i to są właśnie dzieje twojego grzechu. Wiarołomna jesteś i krzywoprzysiężna – a miałaś być jedyna i umiłowana – rodzino. Czy z tej wizji, z tego właśnie rozdarcia jest jakieś dla nas ocalenie? Tak. Tylko trzeba nam sobie uświadomić, że jeden jest chrzest, że jeden jest Pan, że jedna jest wiara, że jedna jest matka – matka nasza ojczyzna – że jeden jest Kościół. I wszystko będzie dobrze, jeżeli my właśnie to zaakceptujemy, jeżeli to wszystko uznamy, ale wtedy zobaczymy też, jaki jest ogrom pracy nad sobą w rodzinie, w miejscu pracy, w wioskach, we wszystkich miastach, w ojczyźnie i w tej naszej rodzinie ludzkiej.
ks dr. Stanisław Więzik